Nawet katu należy się obrona
Pamiętam sytuacje, że nie dało się sądzić sprawcy, bo wszyscy byli pijani – i skład sędziowski, i prokurator. Dzień wcześniej mieli bowiem wspólną huczną imprezę
Panie mecenasie, sporo się pan w życiu nabronił – i tych uczciwych, i tych mniej. To zacznijmy od tych ostatnich. Czy pamięta pan przestępców, których wspomina pan z sentymentem?
Maciej Dubois: Oczywiście. Miałem takich dwóch z fantazją, do których, muszę przyznać, miałem swoistą słabość. Nie dało się ich nie lubić. Jednym z nich był Marian Klepacki, zwany Klepakiem – uważany za szefa mafii wołomińskiej. To był taki honorowy osobnik, będący na bakier z prawem. Typ dżentelmena – kulturalny i szarmancki, również w stosunku do sądu i obrony. Naprawdę było widać, że zjednał sobie nawet sympatię sądu. Nie wspomnę o protokolantkach, z którymi bez przerwy flirtował.
Ja ceniłem w nim bardzo to, że nigdy nie sięgał do argumentów stosowanych przez innych aresztowanych – nie pytał mnie:. „czy pan zna sędziego" albo „czy pan mi załatwi uniewinnienie". Stosował wyłącznie argumenty merytoryczne i to było naprawdę, jak na ten światek, unikatowe. Teraz myślę sobie, że, paradoksalnie, dzięki moim staraniom obrończym... nie żyje. Doprowadziłem do uchylenia tymczasowego aresztowania Klepackiego, a on w marcu 1999 r. został zastrzelony w barze Gama na Woli. To była już końcówka procesu – gdyby siedział w więzieniu, to pewnie by żył. Oprócz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta